Zaniepokojenie stanem belgijskich elektrowni atomowych
Władze Belgii otrzymały od Holandii, Niemiec i Luksemburga żądanie przedstawienia dowodów na niezawodność eksploatowanej od 40 lat elektrowni jądrowej. Spowodowane jest to zaniepokojeniem wywołanym automatycznymi odłączeniami reaktorów związanymi z problemami technicznymi, które miały miejsce w ostatnim czasie. Równocześnie ujawniły się także tysiące mikropęknięć na stalowych obudowach niektórych z nich.
Kraje sąsiednie nie ukrywają swojego zaniepokojenia w związku ze stanem belgijskich reaktorów jądrowych, tym bardziej, że niedawno belgijski rząd o 10 lat przedłużył okres eksploatacji trzech bloków energetycznych, które liczą sobie 40 lat.
Wcześniej belgijski rząd i operator tamtejszych elektrowni atomowych Electrabel podpisali umowę o przedłużeniu do 2025 roku eksploatacji dwóch bloków energetycznych w elektrowni Doel we Flandrii. Postanowiono również, aby reaktor w elektrowni Tihange (Walonia) także nie został wyłączony przed 2025 rokiem.
Organizacje ekologiczne poddały dość ostrej krytyce wspomniane decyzje, jednakże Electrabel jest przekonany o bezpieczeństwie pracy eksploatowanych elektrowni jądrowych. Ze swojej strony władze wychodziły z założenia, że wyłączenie z eksploatacji bloków energetycznych może doprowadzić do deficytu energii. Dwie belgijskie elektrownie atomowe – Doel z czterema i Tihange z trzema reaktorami – są w stanie wytworzyć ok. 6000 MW energii elektrycznej co pokrywa 55 procent zapotrzebowania państwa.
Elektrownia Doel jest jedną z najstarszych w Europie. Została oddana do eksploatacji w 1974 roku. W 2012 roku w wyniku ultradźwiękowej kontroli reaktorów wykryto tysiące mikropęknięć na obudowie jednego z reaktorów. Tym nie mniej po przeprowadzeniu badań został on ponownie włączony. W związku z awarią japońskiej elektrowni Fukushima belgijskie władze podjęły wcześniej decyzję o zamknięciu do 2025 roku wszystkich swoich elektrowni jądrowych.