Energetyka potrzebuje kapitału
Rozmowa z profesorem Stanisławem Bolkowskim, prezesem Stowarzyszenia Elektryków Polskich, Prorektorem ds. Nauki Politechniki Warszawskiej
– Wśród wielu młodych absolwentów uczelni technicznych panuje przekonanie, że Stowarzyszenie Elektryków Polskich jest organizacją mało nowoczesną, a jego formuła niewiele odbiega od tej sprzed 10-20 lat. Co SEP może zaoferować młodym ludziom?
– Absolutnie nie zgadzam się z tą opinią. Spośród działających w Polsce organizacji branżowych SEP najdłużej i najintensywniej prowadzi działania w celu „odmłodzenia” kadr – czyli pracę wśród młodzieży.
– Co konkretnie robi SEP, aby przyciągnąć młodzież?
– Organizujemy konkursy na najlepszą pracę dyplomową na wydziałach elektrycznych i elektroniki. Od kilku lat prowadzimy centralny konkurs, w którym oceniane są najlepsze prace z poszczególnych uczelni. Robimy konkursy na najlepszą pracę dyplomową technika elektryka i elektronika. Organizujemy konkursy z dziedziny optoelektroniki. Ponadto byliśmy organizatorem Dni Młodego Elektryka w Szczecinie i w Białymstoku. Organizujemy konferencje, zjazdy itp. Przeprowadziliśmy badania, dotyczące oczekiwań młodzieży w stosunku do SEP i wyniki tych badań są podstawą do dalszych działań. Pewna uszczypliwość, zawarta w pytaniach, nie jest więc chyba uzasadniona.
– Czego młodzi ludzie oczekują od SEP?
– Przede wszystkim chcieliby więcej wiedzieć o samej działalności stowarzyszenia. Brakuje, być może, informacji, co naprawdę się w stowarzyszeniu dzieje i jakie są jego zadania. Powstają już jednak w kilku miastach koła studenckie SEP. Studenci interesują się np. zdobywaniem uprawnień do prac przy wysokim napięciu – pozwala im to „dorobić” w czasie studiów.
– A jak SEP wypada na tle swych odpowiedników z innych krajów?
– Od kilku lat należymy do EUREL – organizacji, zrzeszającej europejskie odpowiedniki SEP. W czasie ostatniego spotkania EUREL przedstawiliśmy referat, dotyczący działalności SEP wśród młodzieży. I nasze działania wśród młodzieży zostały bardzo pozytywnie odebrane przez uczestników tego spotkania.
– W wielu działających na polskim rynku firmach z kapitałem zagranicznym stanowiska wyższego szczebla zarządzania są niejako zarezerwowane dla kadry, sprowadzonej zza granicy. Czy poprzez różnego rodzaju szkolenia SEP może pomóc polskim inżynierom w dotarciu na stanowiska menedżerskie?
– Nie mamy wpływu na politykę kadrową zagranicznych koncernów. Wszystkie oddziały SEP organizują mnóstwo konferencji i szkoleń, które mogą pomóc w rozwoju zawodowym. Wybór należy już do samych zainteresowanych. Coraz bardziej widoczni na takich imprezach są młodzi ludzie, absolwenci uczelni technicznych. Fachowe informacje można również uzyskać w dwunastu wydawanych przez nas czasopismach. Postawiona na początku przez panów teza, że SEP nie zmienił się od 20 lat, nie jest więc chyba prawdziwa.
– A w jaki sposób SEP promuje polską myśl techniczną?
– Kilka lat temu ustanowiliśmy Medal Prezesa SEP, który nadawany jest na imprezach targowych, organizowanych m.in. pod patronatem naszego stowarzyszenia. Ten medal jest przyznawany właśnie za wyrób polski. Chcemy promować w ten sposób wyroby naszego przemysłu. Medal pomaga polskim firmom w promocji swych produktów, również za granicą. Mamy również Biuro Badawcze ds. jakości, które pomaga w podnoszeniu konkurencyjności polskich wyrobów. Współpracujemy też z wieloma izbami gospodarczymi – w końcu lutego podpisałem porozumienie o współpracy z Izbą Energetyki Przemysłowej, jednostką samorządową, działającą w obszarze energetyki przemysłowej.
– Czy integracja z Unią Europejską wpływa na zmianę metod kształcenia przyszłych inżynierów?
– Powiem inaczej – te zmiany sposobów kształcenia są wymuszone postępem technicznym i rosnącą konkurencją na rynku. Zmiany w systemie kształcenia są bardzo szybkie i zasadnicze – obecnie prawie wszystkie uczelnie techniczne przechodzą na tzw. szeregowy (trójstopniowy) system kształcenia. Studenci mogą uzyskać trzy stopnie: inżynierski, magisterski i doktorancki. Jest to zasadnicza zmiana w stosunku do dotychczasowych metod kształcenia. W ramach Konferencji Rektorów Polskich Uczelni Technicznych następuje znacząca integracja w zakresie metod kształcenia. Widoczna jest swego rodzaju unifikacja tych metod: na wzór uczelni europejskich wprowadzamy np. sukcesywnie system punktowej oceny wyników kształcenia. Mamy też coraz większą wymianę studentów z uczelniami zachodnimi. Na Politechnice Warszawskiej rozpoczęliśmy działania w celu zbudowania systemu kształcenia za pośrednictwem Internetu.
– Czy dają się zaobserwować przejawy konkurencji między polskimi uczelniami technicznymi – szczególnie między Politechniką Warszawską i krakowską Akademią Górniczo-Hutniczą?
– Oczywiście zarówno my, jak i AGH stara się nie pozostać w tyle. Podkreślę jednak, że nasze stosunki są znakomite. Raczej należy mówić o współpracy niż konkurencji.
– W Polsce na uczelniach technicznych działa 17 wydziałów elektrycznych. Czy to nie za dużo jak na 40-milionowe państwo?
– Powtórzę, że wszystkie uczelnie raczej starają się współpracować niż konkurować. W wielu wypadkach specjalizacja poszczególnych wydziałów nie koliduje z innymi – specjalizują się one w innych dziedzinach.
– A które dziedziny elektrotechniki mają przed sobą – Pana zdaniem – największe perspektywy rozwoju w Polsce?
– Odpowiedź nie będzie oryginalna: niewątpliwie informatyka, energoelektronika, telekomunikacja, automatyka procesów produkcyjnych oraz automatyka elektroenergetyczna. W tych dziedzinach widać zresztą duży postęp w metodach kształcenia – nie odbiegają one wiele od metod stosowanych na zachodzie. W Polsce duże perspektywy ma też przemysł kablowy.
– Produkcja kabli i przewodów jest jednak w Polsce zdominowana w zasadzie przez dwie firmy: Elektrim Kable oraz myślenicką Tele-Fonikę.
– Rzeczywiście w tej dziedzinie widać wyraźnie tendencje do połączeń – więksi wchłaniają mniejszych. Osiągnięcia tego przemysłu w naszym kraju są jednak bardzo duże – i nie dotyczy to tylko dwóch największych firm.
– Jaki wpływ na polski rynek będzie miało uwolnienie cen energii, prywatyzacja i demonopolizacja energetyki?
– Uwolnienie cen energii nie będzie zupełne, gdyż taryfy będą podlegać zatwierdzeniu przez Urząd Regulacji Energetyki. Manewrem o ograniczonym polu działania będzie również demonopolizacja energetyki. Z uwagi na konieczność przesyłania tej energii poprzez sieć – a budowa równoległej, konkurencyjnej sieci byłaby ekonomicznym i technicznym nonsensem – stworzenie warunków konkurencyjności i wyboru dostawcy przez odbiorcę nie może w praktyce dotyczyć wszystkich, a zwłaszcza – drobnych odbiorców.
Konkurować ze sobą mogą i będą poszczególne elektrownie, zabiegając o zakup energii przez wielkich odbiorców. Pozwala na to przyjęta zasada udostępniania przez właściciela sieci elektrycznej odpłatnego z niej korzystania przez inne przedsiębiorstwa elektroenergetyczne.
– Cena energii elektrycznej w Polsce – w porównaniu do cen światowych – jest wciąż niska. Czy będzie jeszcze niższa po zakończeniu prywatyzacji elektroenergetyki?
– Prywatyzacja elektroenergetyki jest korzystna dla uzyskania kapitału – zarówno na rozwój, jak i modernizację w zakresie wytwarzania energii. Obecnie prywatyzowane są jedynie jednostki wytwórcze i – z tego co mi wiadomo – zmiany po prywatyzacji są korzystne. Opinia środowiska jest jednak jednoznaczna: środki z prywatyzacji powinny być przeznaczone na modernizację samych elektrowni, a nie na łatanie dziur w budżecie.
Prywatyzacja sieci elektrycznej, tworzącej technologicznie zintegrowany system, zdaniem wielu specjalistów nie wystarczy jednak do stworzenia rynku energii. Program prywatyzacji powinien zakładać zapewnienie dostawy energii elektrycznej do wszystkich odbiorców i niedopuszczenie do wzrostu – obecnie niskich, w porównaniu z krajami Unii Europejskiej – cen energii.
– Każda prywatyzacja prowadzi zazwyczaj do zmniejszenia zatrudnienia…
– Obawy o masowe zwolnienia są w środowisku elektryków, związanych z energetyką, dosyć powszechne. Obawy takie można zresztą wyczuć w rozmowach z zarządami elektrowni – wszak w większości wypadków nowy właściciel wymienia kadrę zarządzającą.
– Energetyka, podobnie jak np. przemysł obronny czy bankowość, jest jedną ze strategicznych gałęzi polskiej gospodarki. Zakładając pesymistyczny rozwój wydarzeń, oddanie kontroli nad tymi sektorami inwestorom zagranicznym może decydować o bezpieczeństwie państwa. Czy w programie prywatyzacji energetyki nie powinny być zawarte bariery, ograniczające udział kapitału zagranicznego?
– Z całą pewnością trzeba wprowadzić pewne ograniczenia. Bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju musi być sprawą priorytetową. Dobrym przykładem są tu Węgry. Pierwsze reakcje na skutki prywatyzacji energetyki w tym kraju były wręcz entuzjastyczne. Po pewnym czasie przeważały już oceny raczej negatywne.
– Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali
Jacek Różański
i Mariusz Ignatowicz